Bochaterowie

niedziela, 7 kwietnia 2013

rozdział 10: Zazdrosny jesteś?


Obudziłam się rano i spojrzałam na zegarek 11.33. Lol spóźniliśmy się do szkoły, ale wisi mi to. Umiem posługiwać się czarami. Bezszelestnie i zwinnie wypełzłam z ramion mojego przyjaciela. Zabrałam moje rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam bieliznę. Przeniosłam się do mojej garderoby, z której wybrałam to, rozczesałam włosy i pomalowałam się. Wzięłam portfel i „poszłam”, czyli
zniknęłam do najlepszej pizzerii we Włoszech. Zamówiłam jedną pizzę, na którą czekałam jakieś 15 minut. Potem razem z kartonem teleportowałam się do domu Zayna. Chłopak jeszcze spał, ale zaraz się to zmieni. Odstawiłam jedzenie na stolik i podeszłam do łóżka, które na marginesie jest bardzo wygodne. 
-Wstawaj – trąciłam go lekko.
-Jeszcze chwila- gorzej niż z dzieckiem, wstawaj bo sięgnę po inne środki- 5 minut i wstaję. – się mówi trudno, wzięłam pustą butelkę, po naszej wczorajszej „małej imprezce” i wlałam do niej wody. Wróciłam do chłopaka wylałam zawartość mu na twarz. Wstał jak poparzony. – jesteś pojebana!- krzyknął, a ja tylko wywróciłam oczami.
-Już dawno to stwierdzili- wystawiłam mu język, a ten pokręcił głową z politowaniem.- chodź jeść, bo wystygnie- usiedliśmy na sofie , włączył jakieś bajki, a potem każde wzięło trójkątny kawałek i zaczęliśmy zajadać.
*Destiny*
Na pierwszej lekcji, czyli w-fie graliśmy wyjątkowo z chłopakami w koszykówkę, na Sali. Byłam w drużynie z Lou, Harrym, Caroline i Robin, a graliśmy przeciwko Agacie, Liamowi, Niallowi, El. Wygrała nasza drużyna i kolejny mecz był przeciwko Alison, Susan, Bonie, Kevinowi i Cole’ owi. Był remis a dokończyć nie mogliśmy ponieważ zadzwonił dzwonek. Ruszyliśmy do szatni. Poszłam jak każdy zresztą pod prysznic, następnie ubrałam się w moje ubrania. Razem z Lou i resztą poszłam na matematykę. Siedziałam razem z niebieskookim brunetem. Lekcja była nudna, ale zaraz, zaraz kogoś tu brakuje.
-Louis, widziałeś Zayna albo Julkę?- szepnęłam pochylając się nad zeszytem. Przekręcił głowę i uśmiechnął się szeroko.
-Pewnie się gwałcą- zaśmialiśmy się- albo w najgorszym wypadku Zayn został zabity za pomocą kołka- lekko się skrzywiłam. Wyjęłam komórkę i napisałam SMSa do brunetki.
„Czemu cie nie ma? Zayn jeszcze żyje? D”
„Na razie tak ;P ej skąd wiem, że jestem z nim? J”
„Teraz już wiem ;P będziecie dzisiaj jeszcze w budzie D”
„Nie, ale jutro chyba tak ;**  powodzenia z Lou ^^ J”
„Spadaj i sama się Zaynem zajmij ;p D”
„Skąd wiesz, że już się nie zajęłam? J”
„Osz ty ;P D”
-I co mój przyjaciel, jeszcze żyje?- zaśmiał się.
-Na razie tak, już ona się nim zajmie- chłopak zaczął ruszać zabawnie brwiami, ja już nie wytrzymywałam i wybuchnę łam głośnym śmiechem.
-Panno Petrova przeszkadzam pani?- zapytał Amus, który również uczył powietrza.
-Nie
-Ona przecież nic takiego nie zrobiła. Zresztą śmiech to zdrowie- wstawił się za mną Tomlinson, za co mu się oberwało. Amus wysłał nas do dyrektora.
-Nie musiałeś tego robić- powiedziałam patrząc w podłogę. Nagle poczułam jak łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Uniósł mój podbródek i patrzyłam w te jego niebieskie patrzałki.
-Chciałem, co ty się tak gapisz?- zmarszczył brwi.
-Masz śliczne oczy, takie niebieskie. Ukradłeś kawałek nieba i nie miałeś go gdzie schować, tak?- zażartowałam, ponieważ chciałam rozładować atmosferę. Jego towarzystwo mi się udziela ponieważ cały czas się śmieję.
-Lubię cię, nawet bardzo. Jesteś śliczna i zabawna- czułam, że oblewam się rumieńcem, co nie jest w moim stylu, bo nigdy nie czuję się niekomfortowo. Pochylił się troche i złożył delikatny buziak na moim policzku. Splótł nasze palce razem i poszliśmy na dywanik. Tommo zapukał, a kiedy usłyszeliśmy proszę nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Przepuścił mnie pierwszą. Dżentelmen.
-Dzień… a ty co tu robisz pajacu?!- krzyknęłam widząc mojego starszego brata. Wstał i się chamsko uśmiechnął.
-Cole będzie się tu uczył- stałam tam z miną wtf? Co on kombinuje? On i szkoła to dwie inne rzeczy, tak jak magnesy, które się odpychają. Z transu wyrwał mnie niebieskooki, który mocniej ścisnął moją rękę.
-Ta jasne, bo uwierzę. Wy chcesz chodzić do szkoły? Słyszysz sam siebie? olewasz wszystko i wszystkich, co ty odpierdalasz?!
-Destiny słownictwo- powiedział szorstkim głosem dyrektor Tomson.
-Przepraszam- mruknęłam.
-Co was tu sprowadza?- spojrzał na mnie spod okularów.
-Amus, bo przeszkadzał mu śmiech Dess- odpowiedział Louis.
-Ona się śmiała?- zdziwił się Cole- ostatnim razem robiłaś to kiedy żyła mama, czyli jakieś dwa lata temu. – czułam, że moje oczy robią się szklane. Nie lubię jak o niej wspomina, boli mnie to, że ktoś robi takie świństwo. Czemu akurat musiała to był MOJA mam, a nie na przykład kogoś innego? Zacisnęłam zęby. –sorka Dess.
-Musiałeś no nie? Zawsze to robisz! Mam dla ciebie radę. Przepuść najpierw słowa przez maszynkę, a potem wypowiadaj!- krzyknęłam i wybiegłam z gabinetu. Wyjęłam komórkę i zadzwoniłam do Elijah’ a. Odebrał po drugim sygnale.
(rozmowa, E- Elijah, D- Destiny)
E- mów Dess
D- Elijah proszę cie przyjedź
E- do Sawet?
D- no
E- zaraz będę, gdzie jesteś?
D- nad jeziorem- rozłączyłam się i skierowałam się w stronę wody. Byłam szybko na miejscu, co zawdzięczam niezwykłej prędkości. Usiadłam na brzegu i tępo gapiłam się w ścianę. Po chwili pojawił się mój starszy brat.
-Co się stało?- zapytał z troską w głosie. Zawsze mi pomaga ogarnąć moje skąp likowane życie.
-Mam taki burdel w głowie, że tylko czekać aż się dziwki zalęgną. – oparłam głowę o jego ramie.
-Dess mów jaśniej
-Cole się stał i zaczął gadać o mamie- teraz to już nie tamowałam łez, spływały po moich policzkach.
-Dess nie płacz, wiem że za nią tęsknisz, ale nic nie możesz na to poradzić, nie wskrzesisz jej. Nie zwrócisz jej życia, bo to prawie nie możliwe. – poderwałam się.
-Prawie?- zapytałam z nadzieją.
-Destiny jest legenda, że jak wszystkie planety ustawią się w linii prostej z księżycem, co zdarza się raz na 50 lat pojawia się Feniks, ale nie taki zwykły. Jest to uosobienie piękna, mądrości i nadziei. Osoby o czystym sercu tylko mogą z nim porozmawiać, a te złe, no cóż giną. Może on dać nadzieję na lepsze jutro. Doradzić, jak rozwiązać problem, ale może też zgubić proponując piękno. Musisz być rozważna, ale…
-Dess tu jesteś, szukałem cie- na moich ustach od razu pojawił się uśmiech. Chłopak od razu mnie przytulił. – a to kto?
-Elijah, starszy brat Destiny. – podali sobie dłonie. – wiesz, że masz dobry wpływ na moją siostrę. Przy tobie się uśmiecha, a u niej to rzadkość
-Elijah przestań- skarciłam go wzrokiem, na co Louis się zaśmiał. –a ty się nie śmiej. Mów kiedy się te planety tak ustawią.
-Nie wiem, nikt nie wie- skrzywił się.- ja już pójdę obiecałem ojcu, że mu pomogę- zniknął. Ma moc teleportacji. Poczułam, że mam czyjeś ręce na biodrach. Moje oczy były skierowane ku dołowi, bo znowu bym się zarumieniła.
-Dess, popatrz na mnie- zachęcał.
-Nie, bo się zarumienię
-O to mi chodzi, do twarzy ci w purpurze- złapał za moją brodę i pociągnął ku górze. – powiedz mi jedną rzecz. Przywaliłabyś mi, gdybym cie pocałował?
-Nie wiem- wzruszyłam ramionami- spróbuj- zachęciłam go, a chwilę później poczułam jego usta na swoich.
*Julia*
Gadaliśmy z Malikiem, kiedy pojawił się Nikolas. Był jakiś taki zdenerwowany, jak nie on. Nik jest opanowany. Dziś jednak taki nie był. Coś go gryzie i musi się wygadać.
-Julia musisz powstrzymać Dess, od zrobienia głupstwa.
-O czym ty mówisz?- uniosłam brwi.
-Ona i ten wasz kolega- razem z Zaynem zmarszczyliśmy brwi. – niebieskie oczy, brązowe włosy, kolorowe spodnie, koszulki w paski.
-Louis- sprostował mulat.
-No, chcą rozmawiać z Feniksem
-I co w tym złego? Feniks to mądre stworzenie- wzruszyłam ramionami, ponieważ nie wiedziałam o co mu takiego chodzi. Wywrócił teatralnie oczami.
-Planety, jedna linia z księżycem, zło, musisz ich powstrzymać. Ona chce wskrzesić matkę, a żeby to zrobić musi wskrzesić Aresa.
-Co?- zdziwiliśmy się oboje.
-Ares to 9 000 letni wampir i czarownik. Jest martwy, a żeby go wskrzesić musi zabić 36 osób. Jeśli to zrobi on powstanie, a z nim wszyscy zmarli. W tym starożytni wojownicy i bogowie, herosi, którzy kiedy kol wiek chodzili po ziemi. – wszyscy, ale przecież. Nie ona chyba nie. – Katherine też.
-Skąd wiedziałeś, że o niej myślałam?
-Proszę cie, zabiłaś 649 letnią wampirze wiedźmę w wieku 3 lat, byłaś bardzo potężna. Wtedy piłaś ostatnim razem krew, ale zwierzęcą. Już się boję co by było, gdybyś piła ludzką- zaśmiał się. Dołączyliśmy do niego z Zaynem ze sztucznym chichotem.
-Ona pije ludzką krew
-Julia ojciec ci zabronił
-A skąd to wiesz Nik?
-Julka ty się nie interesuj- puścił mi oczko i zniknął.
-Kręciłaś z nim?!- oburzył się Malik.
-Zazdrosny jesteś?- uniosłam brwi. Przecież miało być jak w tenisie.- i jest.
-Nie jest bo masz pretensje, że on o mnie coś wie!
-Wali mnie to, że wie! Wisi mi to!
-I dobrze!
-Super!- zaczęliśmy się kłócić.
-Super!
-Ekstra!
-Ekstra!- przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Odepchnęłam go trochę. – widzisz, na czym się to kończy? Na kłótniach.
-A teraz będziesz mi wmawiała, że nie lubisz mieć ostatniego zdania.- skończ. Proszę nie chce mi się dziś dyskutować. Idę szukać coś o tym Aresie. – idę też.
-Ale jak mnie wyprowadzisz z równowagi to przekuję cie kołkiem jasne?- kiwnął głową, że się zgadza. Złapałam go za nadgarstek i przeniosłam nas do katakumb w Ruinach Starej Akademii dla wiedźm z czarnej strony.
-Co to jest?
-Katakumby, a za tymi drzwiami jest biblioteka- pociągnęłam go za rękę w stronę książek. Za biurkiem stała stara pomarszczona kobieta.
-Czego wy tu szukacie?- warknęła.
-Co wiesz o ustawieniu planet w jednej linii z księżycem, Feniksie i Aresie- zarechotała.
-Nic wam nie powiem, bo Ares i tak powstanie i zawładnie całym wszechświatem.
-Chodź, bo ona i tak nam nie pomoże- chciał mnie wyprowadzić z tego pomieszczenia, ale nie pozwoliłam mu.
-Zostaw mnie, a ty stary babsztylu gadaj!
-Zapomnij laleczko, nic się ode mnie nie dowiesz-  Julia ogarnij się, nie warto. Uległam, wyszłam z Malikiem z katakumb.
-Umiesz latać?
-No, a co?
-Naucz mnie i teleportacji też.
-Musisz tego chcieć, bardziej niż czego kol wiek innego- chcę ciebie- nie możesz mnie mieć, bo nie jestem przedmiotem! Jesteś płytki, że tak myślisz. – chwyciłam jego rękę i przeniosłam nas do Sawet, na plac główny szkoły. Następnie puściłam go i poszłam do pokoju. W środku siedziała Dess i Lou, lecieli w ślinkę. – wow nie było mnie dzień, a wy już się liżeciecie- oderwali się od siebie. – Dess gadaj co ty wymyśliłaś z tym Feniksem.
-O czym ty gadasz?- zdziwiła się.
-Nie rób ze mnie idiotki! Planety w jednej linii z księżycem.
-Skąd o tym wiesz?! Gadałaś z Elijah?!
-Nie. Nik do mnie przyszedł. Nie możesz tego zrobić, ludzie umierają taki jest krąg życia.
-Moja matka nie była człowiekiem. Pojmij to wreszcie ty masz oboje rodziców, a tego nie doceniasz! Tak jak tego, że Zayn się o ciebie stara!- boże oni chyba powariowali, przecież jak Katherine powstanie, to mnie chyba zajebie. Zresztą. Sama mogę to zrobić, wyjęłam z szuflady wygrawerowany kołek. Idealnie zaostrzony. Mam dość tego pieprzonego życia, jest za trudne. Najlepiej jak z tym skończę. – nie rób tego- uśmiechnęłam się sztucznie i dźgnęłam się w brzuch.
-Coś ty zrobiła?- zdziwił się Tomlinson.- czemu jeszcze żyjesz, przecież powinnaś już spłonąć w płomieniach.
-Nie wiem co się kurwa dzieje, byłam pewna, że zdechnę i nie będę się z wami już użerać- warknęłam i wyszłam z hukiem, na korytarzu wpadłam Malika.
-Gdzie idziesz?
-Nie wiem
-A co wiesz?- czy on musi mnie jeszcze bardziej dzisiaj wkurzać?
-To, że kołki na mnie nie działają. Nie można mnie przekuć kołkiem.- wyszłam ze szkoły i poszłam do lasu. Chodziłam między drzewami, dało mi to troche spokoju.
-Nie uciekniesz mi, zginiesz, zabiję cie, ale najpierw będziesz patrzeć jak morduję twoich bliskich. Ojca, matkę, siostrę, Destiny, Zayna, Liama, Louisa, Nialla, Caroline, El, Harrego, Nika, Elijah, Cole’ a. Na końcu przyjdzie czas na ciebie, ale jeszcze wcześniej pozbawię cię całej mocy.- głos był znajomy, a towarzyszył mu mocny wicher. Mówiła z takim spokojem i tajemniczością. Potem poczułam tylko jedno, a mianowicie, że ktoś skręca mi kark. Następnie pustka.
*Zayn*
Dziwne, Julka nie wróciła jeszcze ze swojego spaceru. Nie ma jej od czterech dni. Troche dziwne, bo jakby szła na imprezę to zabrałaby nas ze sobą, albo chociaż odebrałaby komórkę, a tu nic. Głucho. Louis robi postępy z Dess.
-Widzieliście Julkę?
-Nie, sorka Zayn, ale twojej laski tu nie było- odezwał się Kevin. – chyba pieprzy kogoś innego.
-Stul ryj psie- warknąłem. Jebany wilkołak mógłbym go zajebać. – bo przebiję ci serce srebrnym sztyletem.
-Zbastuj, oboje wiemy, że nie masz jaj, żeby to zrobić. Julia, ona by z czystą premedytacja, bo jest podłą suką.- prychnął. Nie pozwolę jej obrażać. Stoi taki kundel ze swoją watahą i kłapie pyskiem. Na trawie leżała szpada, ponieważ odbywały się tu zajęcia z szermierki, na które uczęszczał Niall i ten kundel. Chwyciłem miecz i cisnąłem prosto w serce jego rudego przyjaciela. Zmienił się w wilka i zaczął warczeć.
-Jeszcze raz wyszczekasz coś na jej temat to będziesz to ty- wskazałem na zdychającego wilkołaka.
*Destiny*
Julka zniknęła. To przeze mnie nie powinnam na nią tak naskakiwać. I ja mam czelność nazywać się jej przyjaciółką. Phi. Głupia,  blond kretynka. Ostatnio zrobiło się też zimno, było -26°C. Co jest dziwne, we wrześniu. Fuck! Przyłożyłam ręką w drzewo, które złamało się i poleciało na kilka metrów do przodu.
-Ej, wyluzuj siłaczko- objął mnie ramieniem mój chłopak Louis. Tak, jesteśmy razem od 4 dni, tak jak Niall i Elena oraz Harry i Carol.
-Przepraszam, ale mam wyrzuty sumienia- szukaliśmy jej znowu, w miejscach, w których powinna być. Zayn ostatnio opanował teleportację i to on nas przenosi.
-Jak ktoś już jest tu winny to ja, bo ją wkurzałem- oznajmił Malik. – tylko, że to dziwne, bo nigdy się tak nie czułem przy żadnej dziewczynie. Nie mogę słuchać jak Kevin po niej jeździ.
-Zayn- odwróciliśmy się wszyscy w stronę grona nauczycieli, którzy stali za nami.
-Co?- mruknął.
-Zostajesz zawieszony, za zabicie Micka- skrzywiliśmy się.
-Mojego przyjaciela- sprostował Kevin.
-Mógłbym to zrobić po raz kolejny.- warknął mulat.
-To, że Julka dała ci kosza nie znaczy, że masz wszystkich powybijać- zakpił, Zayn ruszył na niego, ale z Louisem zdołaliśmy go powstrzymać.
-Wiesz coś mi się wydaje, że wiesz gdzie jest Julia, dlatego gadaj- stanęłam naprzeciwko niego.
-Zapytaj mojego kuzyna- zza jego pleców wyszedł Kacper.
-Co ty tu kurwa robisz?- warknął Zayn.
-Patrzę jak Julka robi cie w chuja- wyśmiał go. Odciągnęliśmy naszego przyjaciela i wróciliśmy do pokoi. Kacper jest wilkołakiem? Ciekawe czy Julka o tym wiedziała. Jedno jest pewne, ona zniknęła, a on może wiedzieć gdzie jest. Idąc korytarzem usłyszeliśmy kłócące się trzy psiapsiółki, czyli Alison, Susan i Bonie.
-Nie powiem Dess, że zabiłam jej matkę- to głos Alison. Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Ja ją kurwa zajebię, za to. Popatrzyłam na chłopaków, obaj kiwali głowami, żebym tego nie robiła. W szybkim tempie pojawiłam się obok niej.
-Tu mała suko- wydusiłam z siebie. Potem wgryzłam się w kark i wypiłam prawie całą krew z jej żył. Następnie wykręciłam jej dłoń, z której zaczęła wystawać kość. Chłopcy mnie odciągnęli. – nikomu o tym nie mów, bo przebiję cie kołkiem. Powiedz mi jeszcze gdzie jest Julia!
-Nie wiem, przyszła tu i powiedziała, że wróci jutro oraz dołączy do składu cheerleaderek. – wyjaśniła Bonie. Julka cheerleaderką? Pojebało ich? Ona nie lubi tych plastikowych lasek, w spódniczkach do ud. Sądzi, uwag cytuję : „wyglądają jak dziwki, wolałabym sobie wyrwać serce niż stać się jedną z nich”. Zmęczona wróciłam do pokoju. Umyłam się, przebrałam w piżamę i poszłam spać.
/miesiąc później/
Julka wróciła, ale jest jakaś dziwna, zachowuje się jak nie ona. To nie jest nasza przyjaciółka, tylko zimna suka, która zarywa do każdego. Co ona odpierdala? Wyłączyła uczucia? Zaczęła nawet przyjaźnić się z Susan i Bonie. Alison jeszcze nie wróciła, z wakacji, które jej zafundowałam. Chłopaki dostali się do drużyny i niedługo grają mecz z czarodziejami z wymiaru Wertez. Ostatnimi czasy nie imprezujemy tak ostro. Zdaje mi się, że to nie jest Julka, znaczy widzę, że wygląda jak Julia, ale nie jest Julią.
-Agata?- zapytałam jej siostrę.
-Co?
-Co jest z Julką nie tak?- uniosłam pytająco brew. Aga prychnęła pod nosem, bo jej też Julek zaszła za skórę, mam na myśli pocałunek z Liamem.
-Jest podłą suką, to się stało- nie mam tego w zwyczaju, ale spróbuję.
-Wiesz… może ja ci pomogę, chodź- złapałam ją na nadgarstek i pociągnęłam w stronę pokoju chłopaków. Weszłam bez pukania. Siedzieli i o czymś gadali. Kiedy weszłyśmy ich wzrok padł na nas.
-Weź Julka stąd idź, bo mam cie dość- warknął Malik.
-To Agata- sprostowałam. – każdy się zgodzi, że Julia się zmieniła.
-Jest zdzirą?
-Zlituj się Zayn, jeszcze jakiś czas temu na nią leciałeś- ogarnęłam go, bo jakiś miesiąc temu zapił przez nią Micka. Teraz wielce się wypiera uczuć.
-Nie bo to prawda. Ona nienawidzi cheerleaderek, a jest jedną z nich. Po chuj nazywała Kacpra skurwielem, a teraz z nim znowu jest! Po jaką cholerę…- zawiesił się.
-Co?- zapytał Harry.
-Nieważne idę połazić. – wstał i wyszedł. Usiadłam na łóżku mojego chłopaka i oparłam głowę o ścianę. 
______________________________________
Okay rozdział 10 jest. Jak wam się podoba? Co odwala Julia?Czyżby wyłączyła uczucia? A może to coś innego? Komentujcie, obserwujcie i głosujcie w ankietach miśki ;** w zakładce pojawiły się postaci Cole, Elijah, Nik- bracia Dess oraz Kacper i Kevin . ;P

rozdział 9: Bardziej niż sznurówki?


*Zayn*
Co ona odpierdala?! Pojebało ją?! Dobra spróbujmy. Pomyśl o miejscu i przenieś się tam. Zamknąłem oczy i udało się, bo byłem już w Miami. To nie to, że się o nią martwię, ale imprezuje, a mnie nie zabrała ze sobą. Stałem przed jakimś klubem, a słyszałem głośną muzę i krzyk. Od razu znalazłem się na tyłach i co widzę? Julka przyssała się do gardła jakiegoś debila. Odciągnąłem ją od niego.
-Gadaj co jej zrobiłeś?!- warknąłem.
-Ja nic, sama powiedziała, że jest głodna-ona ci nic nie zrobiła, a w kark coś cię ugryzło. Rozumiesz? – rozumiem.
-To spadaj- chłopak wszedł do środka klubu, a ja zabrałem tą wariatkę do hotelu. Nie umiem jeszcze przenosić kilku osób w inne miejsca, to był jakiś cud. Jakiś hotel. – jeden pokój dwuosobowy.
-Dobra, 120 $ za noc- weźmiesz 20$ za noc tylko od nas- wezmę tylko 20$ od was.
-Miło z pana strony- z brunetką na rękach poszedłem do pokoju. Położyłem ją do łóżka i przykryłem kołdrą. Położyłem się obok, a chwilę później ona już leżała na mojej klatce piersiowej. Objąłem ją ramieniem i również zasnąłem.
/popołudnie 16.00/
-Obudź się wiedźmo- przesłałem jej myśl.
-Mhy- mruknęła i zmarszczyła nos, jak królik. Wyglądała śmiesznie.
-No wstawaj już- szturchnąłem ją lekko. Uniosła powieki.
-Co tu robisz Zayn?- zapytała spokojnym tonem. Była jakaś taka smutna. To nie ta Julka, którą znam. Ta ma uczucia.
-Co ci się stało?
-Nie chcę o tym gadać, bo…- przerwał jej telefon spojrzała na wyświetlacz i prychnęła pod nosem.- powiedz mu, że ma spierdalać, bo go zajebie- podała mi komórkę, niepewnie nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem urządzenie do ucha, nie spuszczając wzroku z brunetki.
(rozmowa, Z- Zayn, K- Kacper, J- Julka)
K- no wreszcie, gdzie ty jesteś?
Z- słuchaj ona powiedziała, że masz spierdalać
K- a ty to kto? Jej nowy chłoptaś?- było na głośniku, więc po minie Julki można było wyczuć, że w niej buzuje. Wyrwała mi komórkę z ręki.
J- nie interesuj się mną. Zajmij się tą wywłoką inaczej znaną jako moja ex kumpela. – rozłączyła się.
-Twój chłopak?- zdziwiłem się, bo myślałem, że jest wolna.
-Były chłopak, który jest skończonym pajacem- wstała i założyła tenisówki.- chodź, bo ojciec będzie darł koty o to, że mnie nie ma- wystawiła w moim kierunku dłoń, którą złapałem. Po chwili staliśmy w pokoju . Otworzyła białe drzwi i weszła do środka, a ja za nią. Wybrała takie ubrania i poszła do łazienki. Usiadłem na jej łóżku i czekałem. Wyszła po 15 minutach. Była lekko pomalowana, a w ręce miała moją bluzę. – dzięki- podała mi moją własność. Położyłem ją obok siebie i stanąłem naprzeciwko niej.
-Weź mi opowiedz co się stało, będzie ci lżej- położyłem jedną rękę na jej barku, a on spuściła głowę.
-Później teraz chodź- złapała mnie za nadgarstek i wyszliśmy z jej pokoju. Zbiegliśmy schodami do piwnicy. Siedzieli już tam nasi przyjaciele wraz z rodzicami. Brunetka zajęła miejsce obok swojego ojca, a ja obok mojej mamy. Tata Agi i Julii wstał.
-Witajcie jak co roku spotykamy się o tej samej porze, tego samego dnia, w tym samym miejscu. Jednym wyjątkiem są nasze dzieci, które za niedługo przejmą nasze obowiązki w radzie.
-To są chyba jakieś jaja nie sądzicie?- zapytała w myślach mnie i swoją siostrę.
-Ta troche dziwne
-Jakim cudem Zayn słyszy nasze myśli? -Uśmiechnąłem się w kierunku brunetek, a na ustach Julki pojawił się cień uśmiechu.
-To skomplikowane
-Bardziej niż sznurówki?- uniosła pytająco brwi Aga, jej siostra się zaśmiała.
-Jula czy ja ci przeszkadzam?- jej ojciec odwrócił głowę w jej kierunku.
-Tak troche, bo właśnie prowadzę ważną rozmowę z Agatą i Zaynem- cała nasza paczka parsknęła śmiechem, ale zaraz zostaliśmy skarceni przez naszych rodziców.
-Jak to możliwe, że porozumiewasz się z Zaynem? On nie ma mocy telepatii- odezwał się tym razem mój tata.
-Czary- powiedziała w tajemniczy sposób Jula. Każdy powstrzymywał śmiech. Na dół przyszedł jakiś chłopak. – co ty tu do cholery robisz?!
-Zrobiłaś ze mnie idiote!- krzyknął chłopak. – nie dziwie się, że Kacper z tobą zerwał!
-Spieprzaj Alex i dla twojej wiadomości to ja zerwałam z nim!- w zaskakującym tempie znalazła się przed nim. – wyjdź stąd i zapomnij- zahipnotyzowała go, a on opuścił jej piwnicę. – to na czym skończyliśmy?
-Nie możesz hipnotyzować ludzi od tak- całkiem spokojnie odezwała się jej rodzicielka.
-Czemu? To jest zabawne- zmarszczyła brwi.
-Brawo – zaklaskał jakiś rudzielec- i oto najpotężniejsza nastolatka na świecie- cisnęła w nim kulą ognia. Do akcji włączył się jej stary, przechwycił kulę i cisnął w nią. Trafiła ją, a ona zachichotała.
-To kila- powiedziała ze słodką minką- ale na mnie nie działa- znudzona usiadła na swoim stołku.
-Julia proszę cię siedź spokojnie godzinę tylko tyle
-Dobrze mamo- po jakiejś godzinie my, młodzi poszliśmy do góry, ponieważ nasi rodzice musieli pogadać na osobności.
-Co robimy?- zapytał Hazz.
-Róbcie co chcecie, ja ide pochodzić- smutnym głosem powiedziała wiedźma.
-Czekaj idziemy z tobą- krzyknęła Dess i złapała mnie i Louisa za nadgarstki. Wyszliśmy za brunetką. Chodziliśmy w ciszy, którą przerwała Jula.
-Lou nie bądź na mnie zły, że pomogłam Adze i Li
-Spoko, jakoś przeżyje- spojrzał dyskretnie na Destiny. Szliśmy chodnikiem kiedy przed Julią pojawił się jakiś chłopak.
-Co twój nowy chłoptaś?- popatrzył na mnie.
-Zejdź mi z oczu, bo cie zajebie –warknęła.
-Ja przeleciałem twoją kumpelę, ale ty też nie próżnowałaś
-Kacper – wzięła głęboki oddech- daj…- dobra nie chce mi się słuchać ich kłótni.
-Wiesz skoro nie potrafiłeś docenić tego co miałeś- wskazałem na moją koleżankę, bo tak ją mogę nazwać- ja to doceniłem- złapałem ją za szyję i wpiłem w jej wargi, ku mojemu zdziwieniu nawet odwzajemniła. Oderwała się po chwili i posłała mu sztuczny uśmieszek.
-Jeszcze tego pożałujesz- powiedział na odchodne.
-Dzięki- szepnęła i szliśmy dalej.
*Louis*
Destiny Hmmm po tej imprezie coś się zmieniło. Doszedłem do wniosku, że Agata była zauroczeniem, a Dess? Dess zaczyna mnie pociągać i to bardzo. Jest seksowna, zabawna i ładna. Ma charakterek. Bardzo mi się to podoba. Zayn i Julka też się mają ku sobie. To widać jak on na nią patrzy, a ona udaje, że ma to w dupie. Na pewno w przyszłości będą razem, dopełniają się. Mają te same charaktery. Ona jest Bad girl, a on Bad boy.
*Agata*
Louis, Dess, Jula i Zayn gdzieś wyszli, a my zostaliśmy sami. Poszliśmy do góry do salonu. Nie lubię o tym mówić, ale jesteśmy bogate, co zawdzięczamy dziadkowi. Wszyscy rozsiedliśmy się na sofie i włączyliśmy jakiś film. Cały czas byłam przytulona do mojego już oficjalnie chłopaka Liama.
-Agata powiedz jak to jest, że ty jesteś zrównoważona, a Julka nie?- zapytał z chamskim uśmiechem Danny, czyli rudowłosy chłopak, w którego moja bliźniaczka cisnęła kulą ognia. A raczej chciała.
-Przymknij się wiesz, interesuje nas to tak jak zeszłoroczny śnieg- odezwała się Ronie, która jest jego młodszą siostrą. Nie dziwię się jej, w końcu jej braciszek to wkurzający dupek.
-Nie odzywaj się małolato
-Głupek mówi co?- odparła Ronie
-Co?- wszyscy wybuchliśmy śmiechem, a Danny poczerwieniał ze złości.
-Dzieciaki zbieramy się- odezwał się tata Liama, który tak jak reszta naszych rodziców dołączyło do nas.
-Gdzie Louis, Dess, Zayn i Julia?- jak mniemam to padło z ust mamy Malika.
-Wyszli, się poszwę dać- odpowiedział Hazz, a potem wstał z sofy. Za nim reszta, Liam przyciągnął mnie do siebie i wpił w moje wargi, kiedy się oderwaliśmy wszyscy się na nas gapili. Oczywiście tradycyjnie spaliłam buraka.
-Uwielbiam jak się rumienisz- pochylił się nade mną i szepnął do ucha. – to narka- wszyscy wyszli oprócz ojca Dess i rodziców Louisa i Zayna. Nasza czwórka wróciła około 23.33.
-Gdzieś ty się włóczył?!- naskoczył na Mlika jego ojciec.
-Oglądałem Florencję- uśmiechnął się w kierunku Julki, Destiny i Lou.
-A ty Dess?- teraz każdy patrzył na Cole’ a, jej starszego brata.
-Cole ja w przeciwieństwie do ciebie mam życie towarzyskie, a robiłam to co Malik i Lou i Julka- tato popatrzył krzywo na moją siostrę, a ona się uśmiechnęła lekko.
-Tatuś- zrobiła te swoje maślane oczy- wolałam iść pochodzić, niż przebić kołkiem Danny’ ego.
-Dobra my już pójdziemy jest późno- matka złapała Zayna za nadgarstek, tak jak swojego męża i zniknęli. Podobnie było z Dess i Tomlinson’ em.
-Julka przyznaj się piłaś krew- zapytała mama.
-A co to ma do rzeczy, bo nie piłam- zmarszczyła swoje brwi.
-Nic i dobrze, że nie piłaś
-Czemu?
-Bo jesteś najpotężniejszą istotą we wszechświecie, jak jeszcze opanujesz moce wampira i resztę mocy będziesz niepokonana- jej oczy się zaświeciły. Potem złapała mnie za rękę i rozeszłyśmy się do naszych pokoi. Każda miała osobny, ale były połączone przez garderobę. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać.
*Julia*
Tarararara będę nie będzie na mnie mocnych. Haha. Z tą myślą położyłam się spać. Rano obudziła mnie mam, która właśnie prosiła, żebyśmy przygotowały z nią obiad. Szybko poszłam wziąć prysznic, a to, włosy związałam w kucyk, pomalowałam się. Zabrałam komórkę i zeszłam na dół. Adzia już razem z mamą gotowały, a ja jak zwykle miałam tylko nakryć do stołu. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk, który oznaczał że dostałam SMS. Złapałam za przedmiot i odczytałam wiadomość:
następnie ubrałam się w 
„Wiesz co mnie wkurwia w takich ludziach jak ty? Z”
„No co kurwa? J”
„Wszystko kurwa Z”
„To po co kurwa do mnie piszesz? J”
„Bo cie kurwa lubię Z”
„To miłe kurwa J”
„Musisz rzucać mi tu kurwami? :P Z”
„To po chuj zaczynałeś? J”
„Przyjdź do mnie Z”
„Ok. J ^^”
-Co ty się tak cieszysz  do tego ekranu?- moja matka uniosła pytająco brew, tak jak tata, który właśnie usiadł przy stole.
-Ja się nie śmiałam do ekranu- skrzywiłam się, bo się chyba nie śmiałam. Na pewno się nie śmiałam.
-Pisałaś z Zaynem- stwierdziła z zaciszem Aga.
-Ta, ale się nie śmiałam
-Miałaś zaciesz
-Nieważne, możemy już jeść, bo później spadam do… nieważne- mama i Aguś uśmiechnęły się chytrze, a ja wywróciłam oczami. Na obiad mieliśmy dziś spaghetti. Potem zjadłam i teleportowałam się do pokoju palanta. Leżał i tępo gapił się w sufit. – hejka- zmienił pozycję na siedzącą.
-Siema- uśmiechnął się. Leżał w samych spodniach z dresu. Wstał i podszedł do mnie, złapał za nadgarstek posadził na sofie. Potem podał butelkę z piwem, otworzył i piliśmy. Włączy „pingwiny z Madagaskaru”. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, jak przyjaciele. No bo jesteśmy podobni tak jakby, oboje nie mamy drugiej połówki, jesteśmy zepsuci jak twierdzą nasi rodzice, lubimy tańczyć i rysować. – a wiesz czego mi brakuje?
-No czego?
-Seksu, ale wiesz takiego bez zobowiązań. Tak jak wy faceci robicie po imprezach, przelecisz i zapomnisz…
-Jak tenis
-Właśnie, partnerzy razem grają, ale nie wtrącają się w życie prywatne tej drugiej osoby- zaśmialiśmy się. Mamy nawet takie same poglądy.
-Zayn obiad!- krzyknęła z dołu jego mama.
-Chodź- wstał i wystawił rękę w moim kierunku. Nie chce mi się. Przewrócił oczami i przerzucił mnie sobie przez ramie zszedł na dół. Usadowił na jednym z krzeseł, obok jakiejś dziewczynki. Strzelam, że to jego siostra Magie.
-Julia, a co ty tu robisz?- spojrzał na mnie jego ojciec, a potem wymienił porozumiewawcze spojrzenia z moim kumplem? Chyba już jesteśmy nawet przyjaciółmi.
-My się przyjaźnimy- odezwał się Zayn. – ona jest zbyt agresywna, za dużo baluje i pije, ale też tańczy i rysuje.
-Zayn ona jest twoją damską wersją- powiedziała jego mama. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Oboje zmarszczyliśmy brwi, następnie popatrzyliśmy na panią Malik i pokręciliśmy głowami z politowaniem.
-Właśnie, że nie- wypowiedzieliśmy równo, na co reszta wybuchała śmiechem.
-Mam jeszcze jedno pytanie, jakim cudem możecie porozumiewać się w myślach?- zapytał jego ojciec.
-Właściwie to ona słyszy to o czym myślę, a ja to co ona
-Twój tata wie o tym?- tym razem odezwała się jego siostra.
-Mój tata wielu rzeczy o mnie nie wie. – na przykład jakich? Uśmiechnął się chamsko. Dźgnęłam go łokciem w brzuch, a on się zaśmiał. Po obiedzie poszliśmy pozwiedzać. Malik pokazywał mi miasto, a ja podziwiałam. Szliśmy ramie w ramie, kiedy zaczepiła nas jakaś dziewczyna. Tona tapety na mordzie, długie blond włosy, krótka mini. Skąd ona się urwała? Spod latarni? Brązowooki złapał mnie szybko za rękę.
-Co już sobie znalazłeś nową?- uniosłam pytająco brwi.Pomóż mi.
-Ta jesteśmy razem od jakiegoś czasu, masz z tym jakiś problem?- już miała się odezwać, ale nie pozwoliłam jej dojść do słowa. – to dzwoń do operatora sieci.
-Wiesz dzwoniłam, ale nie odbiera- zaczęła wymachiwać dziwacznie palcami.
-Też tak umiem, ale zdecydowanie wolę wymachiwać tym- pokazałam jej środkowy palec. Podeszła i chciała mi przyłożyć, ale złapałam jej dłoń i mocno ścisnęłam. Mówiąc mocno, mam na myśli mocno. Niezwykła siła. Haha.
-Ała boli puść- w oczach miała łzy. – powiedz coś tej psycholce.- szukała pomocy u Zayna, ale ten się tylko gapił i powstrzymywał śmiech.
-Nie rób tego więcej, bo na tym się nie skończy- warknęłam, a potem puściłam jej rękę. Zaraz zaczęła ją masować. Widać, że kipiała złością. Chłopak zarzucił ramię na mojej szyi, ja objęłam go w pasie i szliśmy dalej.
-Dzięki- pocałował mnie w policzek.
-Spoko, ty też mi pomogłeś. Przyjaciele sobie pomagają- weszliśmy do jakiegoś budynku. W środku było siwo od dymu tytoniowego. Przyjemny zapach. Zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze, by po chwili znowu je wypuścić.
-Wiedziałem, że ci się tu spodoba, chodź przedstawię ci moich kumpli- poszliśmy w głąb. Na kilku krzesłach siedziało siedmiu gości.
-No, kogo moje piękne oczy widzą- wstał jakiś brunet. Ubrany w spodnie z obniżonym krokiem, conversach na stopach i koszuli w kratę. Przybili sztamę, potem to samo stało się z resztą jego ziomków. – a to kto?- wskazał na mnie.
-Julka- z każdym uścisnęłam dłoń.
-Twoja nowa laska?- odezwał się blondyn.
-Przyjaciółka- sprostowaliśmy w tym samym czasie. Oni się zaśmiali i gadali „jasne”.
-Palant- rzuciłam w kierunku jednego, który robił dziwne miny.
-Ej to moja Ksywa- oburzył się wielce. Przyłożyłam mu pięścią w bark, a on mi oddał. Zaśmiałam się. Nagle do uszu dobiegła piosenka P!nk So What. Wyjęłam komórkę, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
(rozmowa, J- Julia, D- Destiny, K- Kacper)
J- no mów Dess
D- jedziesz dzisiaj do szkoły, czy jutro?
J- nie wiem, a ty?
D- dzisiaj Louis też, a Malik?
J- czekaj zapytam się go… - Zayn kiedy idziesz do budy dziś czy jutro?
-Nie wiem
J- nie wie, stój mam drugą rozmowę. Czego ty znowu chcesz popaprańcu?
K- wrócisz do mnie?
J- ta na to pytanie odpowiem ci wielkim, słodkim NIE- rozłączyłam się i wróciłam do kontynuowania rozmowy z przyjaciółką. –coś jeszcze chciałaś?
D- nie, widzimy się w budzie. Pa
J- pa- rozłączyłam się i opadłam znużona na krzesło. – masz fajki?- mój przyjaciel podał mi paczkę szlug. Wyjęłam jedną i włożyłam do ust. Następnie odpaliłam i zaciągnęłam się.
-No, jesteś taka jak Zayn- popatrzyłam na blondyna, ze zmarszczonymi brwiami, a potem mój wzrok przeniósł się na Malika, który miał taką samą minę jak ja. Jeden z jego kolegów rozdał karty i zaczęliśmy grać. Po jakiejś godzinie skoczyliśmy i wróciliśmy do domu Zayna. Poszliśmy do jego pokoju i z butelkami oblegaliśmy sofę, oglądając komedię romantyczną. Nudy, dlatego cały film przegadaliśmy.  
-Julka zagrajmy- powiedział nagle, popatrzyłam na niego z miną wtf?
-Co?
-No w tenisa, bez zobowiązań
-Jesteś pewien?- uniosłam pytająco brwi.
-No, jesteśmy przyjaciółmi…
-Ale twoi rodzice są w domu
-Jechali z Magie do wujka- poruszał zabawnie brwiami- na trzy dni- złapał mnie za szyję i przyciągnął do siebie. Wpił w moje wargi, odwzajemniłam. Chwilę później stałam oparta o ścianę i zrywałam z niego koszulkę. Złapał mnie za jedną nogę nie przestając całować. Za chwilę leżeliśmy już na łóżku, ja na nim. Teraz całowałam jego klatę, oderwałam się na chwilkę i zdjęłam moją koszulkę- zrobił bym to lepiej- chamski uśmieszek zawitał na jego mordce.
-Nie sądzę- całowałam jego szyję, kiedy jednym, szybkim i zwinnym ruchem pozbawił mnie kontroli. Teraz leżałam pod nim. Przejechał dłonią od mojej szyi, przez piersi, brzuch i zatrzymał się na udzie. Pozbył się moich spodni, a ja jego. Wykorzystałam chwilę jego nie uwagi i teraz znowu górowałam, ale nie na długo.
-Czemu nie chcesz być na dole?- wysapał mi nad uchem.
-Ponieważ wolę u góry- mój oddech też był podobny do jego. Na podłodze znalazła się po chwili nasza bielizna. Całował tak delikatnie, ale też dziko. Zaczęło mi się to podobać, a nawet troche więcej. Jednym szybkim ruchem wszedł we mnie, nie przestając całować moich ust. Sprawnie poruszał biodrami.
-Już kończ, proszę…- wyjęczałam.
-Chwila, moment…
-A pik- kichnęłam. Opadł na łóżko obok mnie.
-Na zdrowie-zaśmiał się.
-Ja tak mam zawsze- ostrzegłam go, a on zrobił wielkie oczy.
-Zawsze kichasz?- zdziwił się. No, dobranoc. Ziewnęłam i położyłam głowę na jego nagim torsie. Zasnęłam.   
__________________________
Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, podoba mi sie i nie podoba. Nie wiem jak wyszła scena +18 ponieważ, nie mam doświadczenia w pisaniu ich. No, ale cóż już jest. Dzięki za 12 komentarzy, wejścia i głosy w ankietach. Jesteście awesome miśki ;**